A jednak, paru rzeczy mi brakuje.....

Jadąc coraz dalej naprzód, przychodzą mi na myśl różne dziwne rzeczy z krajów, które minąłem. W każdym nowym miejscu, brakowało mi czegoś z poprzedniegoco mogłoby się stać zwieńczeniem całości :-). Oto krótka lista. Jeśli ktoś chciałby podesłać, wcale się nie obrażę. Może się wydawać prozaiczne, ale mieszcząc cały swój życiowy dobytek w 10 kilogramach (włączając w to plecak, który sam waży prawie 3 kg), zbyt wiele mi do szczęścia nie potrzeba :-).

- z Polski - języka - dopiero w Chinach, dzięki szybkim łączom i kafejkom wyposażonym w słuchawki i mikrofony, zacząłem korzystać z dobrodziejstwa jakim jest VoIP. Gdybym z innych krajów miał dzwonić z mojego telefonu komórkowego, kosztowałoby to fortunę, a Urząd Miasta, na pewno nie uregulowałby mojego rachunku (sic!).

Dopiero w Chinach, dzięki szybkim łączom i dobrze wyposażonym kafejkom, mogę normalnie rozmawiać z rodziną i znajomymi za grosze.
  
- z Ukrainy - generalnej atmosfery - to jedno z lepszych państw w Europie pod względem nastawienia innych ludzi.


W kategorii: otwartość i pozytywne nastawienie ludzi, Ukraina, plasuje się w czołówce państw europejskich. 
  
- z Rumunii - towarzystwa w jakim się w tym państwie znalazłem i szyneczki wędzonej. Rumunia to ostatnie państwo na mojej dotychczasowej trasie, w którym jadłem dobrej jakości wieprzowinę :-). 


W Rumunii, udało mi się wpaść w doborowe towarzystwo.
  
- z Turcji - mocnej, czarnej, niesłodzonej kawy po turecku i tanich kebabów


Nie pamiętam już, kiedy ostatnio piłem tak mocną i tak cierpką kawę, żeby posmak utrzymał mi się na podniebieniu jeszcze przez kilka długich godzin.

- z Iraku - kawy rozpuszczalnej w słoiczkach za mniej niż jednego dolara i niewyobrażalnie gorącego i suchego powietrza. 


Irak w środku lata to sucha sauna na otwartym powietrzu i za darmo :-). 


- z Iranu - bezgranicznej irańskiej gościnności, piwa bezalkoholowego i nadmiaru jedzenia :-)


Iran to jedno z najbardziej gościnnych państw na świecie.
  
- z Pakistanu - przesłodzonej herbaty z dużą ilością mleka w kolonialnym stylu (normalnie, nie przepadam ani za herbatą, ani za mlekiem, ale połączenie herbata + cukier + mleko, z pozoru, prozaiczne, jest genialnym wynalazkiem) i cieniutkiego chleba Ciapati (może to być dziwne, ale poza Xinjiang, nie mogę znaleźć normalnego (czyt. wypiekanego na miejscu i niezapakowanego próżniowo zwykłego chleba).


W Chinach, niestety, nie ma zwyczaju wypiekania na miejscu świeżego chleba. 
  
- Z Hong Kongu - tanich kokosów będących idealnym zestawem przękąska + napój za rozsądną cenę.


Kokosy w Hong Kongu, wykorzystywałem, jako środek pomocniczy w ograniczaniu palenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz