Wznawiam
publikacje
Michała nie ma już wśród nas, ale na zawsze pozostanie z nami. Napisał jeszcze
jedną książkę, która do tej pory nie została opublikowana pod tytułem "W
poszukiwaniu perskiego diabła".
Książka jest reportażowym spojrzeniem na współczesny Iran, kraj, którym
Michał był zafascynowany, i w którym się zakochał. Wiele osób odradzało mu
wyjazd do Iranu, uważając że jest zbyt niebezpieczny, nie posłuchał - i miał
rację. W trakcie miesięcznego pobytu poznał wiele ciekawych osób, serdecznych,
miłych, a wcześniejsze opisy zupełnie mijały się z prawdą o tym ciekawym
państwie rządzonym przez Szyitów.
Publikujemy dzisiaj pierwszą część książki, Kolejne będą publikowane w
miarę systematycznie.
Rodzice
PROLOG
„Chyba zwariowałeś?” Zapytała robiąc wielkie oczy moja mama kiedy
opowiedziałem jej, że na mojej trasie zbliżającej się autostopowej podróży,
Rosja zamieniła się miejscami z Iranem. „Iran?” Dodała zdziwionym tonem, „Życie
ci nie miłe”, włączył się mój ojciec „A dlaczego nie Iran? Co jest nie tak z
Iranem?” Mama pytała „A dlaczego nie chcesz przez tą Rosję jechać?” Do Chin
miałem początkowo dostać się przez Rosję jadąc koleją transsyberyjską. Nie
mogłem się doczekać wyjazdu. Do tego stopnia, że pewnej nocy w moim śnie
zobaczyłem wnętrze wagonu pędzącego bez opamiętania na wschód. Wyglądałem przez
okno i podziwiałem gęsty las. Sprzedająca pierożki babuszka podała pasażerom
kilka zawiniętych w papier butelek domowego bimbru. Zaczęła się wielka kolejowa
biesiada. Podróż zaczęła się dłużyć. Monotonne widoki za oknem znudziły mi się
po pierwszych dwóch godzinach. Piękny sen przerodził się w jeden z tych, z
których chcemy jak najszybciej się wybudzić odczuwając przytłaczającą nudę.
Wczesnym rankiem wyskoczyłem z łóżka w stronę komputera. Sprawdziłem inne
możliwości. „Iran!”, wykrzyknąłem. Od tamtego dnia, przez ponad pół roku,
każdego dnia przechodziła mi przez głowę nazwa tego tajemniczego kraju.
„Zwariowałeś”. Tym słowem kwitowali moje plany wtajemniczeni znajomi. Próbowali
mi uświadomić problemy związane z transportem zwłok do Polski. W ich
świadomości, postawienie stopy w Islamskiej Republice Iranu i powrót w jednym
kawałku wykluczały się wzajemnie. Zacząłem czytać. Im więcej informacji
pochłaniałem informacji, tym bardziej zdezorientowany się czułem. Oczyma
wyobraźni, widziałem spadkobiercę jednej z największych niegdyś cywilizacji –
starożytnej Persji, egzotyczne skrzyżowanie Azji z Europą. Pociłem się na samą myśl
o najgorętszym na świecie miejscu, Pustyni Lut, na której rekordowa temperatura
wyniosła ponad siedemdziesiąt stopni Celsjusza. „W słońcu czy w cieniu?”,
zastanawiałem się. „Oczywiście, że w słońcu. Kto widział cień na pustyni”
odpowiedziałem sam sobie na pytanie kiedy łyk porannej kawy rozjaśnił mój
umysł. Bałem się czekającego na każdym kroku niebezpieczeństwa; porwań,
aresztowań, strzelających z dachów snajperów i wysadzających się w meczetach
psychopatycznych terrorystów. Uważnie przyglądałem się patrolującym ulice,
uzbrojonym po zęby żołnierzom, co z kolei wykluczało możliwość jakoby miało mi
się w Iranie coś złego stać. „Byłeś?” Pytałem. „Nie.” „To skąd możesz
wiedzieć jak tam jest?” „Słyszałeś kiedyś o programie zatytułowanym
„Wiadomości’? Wiesz co tam opowiadają? Wojny, terroryzm, narkotyki Tam będą
patrzeć się na Ciebie jak na Amerykańca. I nie będzie ich obchodzić, że z USA
nie masz nic wspólnego. Jesteś biały, jesteś wrogiem.” Rozmawiając o Iranie,
nie poznawałem nawet własnego ojca, który zawsze starał się zachować dystans do
tego co słyszy w radiu i telewizji.
W miarę zbliżania się terminu wyjazdu, słowo Persja zaczęło nawiedzać mój
umysł co kilka minut. Specjalnie ze względu na Iran, zdecydowałem się
zaryzykować przejazd przez jeszcze bardziej niebezpieczny i wiecznie
zdezorganizowany Pakistan.
Załatwienie wizy zajęło mi ponad miesiąc czasu. Trzy odrzucone wnioski
elektroniczne. Oprócz opłaty konsularnej, musiałem dopłacić za pośrednictwo
agencji obiecującej większą skuteczność niż samodzielne składanie aplikacji.
Kiedy dostałem wreszcie upragnioną promesę, na długo poprawił mi się humor.
Byłem podekscytowany do tego stopnia, że zapomniałem o podpisie na wniosku,
który złożyłem w ambasadzie. Jedynej ambasadzie, w której poczęstowano mnie
herbatą. „Nic się nie stało. Proszę pamiętać by podpisać kiedy będzie Pan
odbierał wizę.”, odpowiedziała kobieta przyjmująca dokumenty kiedy, siedząc w
pociągu powrotnym, zadzwoniłem by poinformować o błędzie. Kiedy odbierałem
paszport, byłem dumny – irańska wiza stała się nie tylko najdroższą i
najbardziej kłopotliwą w uzyskaniu, ale i najpiękniejszą naklejką zdobiącą bladoróżowe
strony mojego paszportu.
Na dzień przed wyjazdem, zdecydowałem się odwiedzić babcię. Długimi
tłumaczeniami wzmocnionymi jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek jadłem,
kotletów schabowych, próbowała mnie odwieść od przejazdu przez Iran. Za późno
już było. Iran już długo wcześniej, z państwa tranzytowego, zmienił się w cel
sam w sobie. „Z Bogiem do tych Diabłów jedź.” Powiedziała, całując mnie na
pożegnanie.
Już w Rumunii, zaczęły towarzyszyć mi mieszane nastroje. Z jednej strony,
wizja rysowanego przez media dzikiego kraju; z drugiej, logika podpowiadająca,
że skoro prawo jest surowe i zawsze egzekwowane, nie ma prawa się nic zdarzyć.
Mając skrajnie sprzeczne informacje, nie mogłem sobie do końca wyobrazić co
mnie czeka. Postanowiłem się nie bać. Postanowiłem zaakceptować wszystko co
miało się zdarzyć i, ewentualnego Diabła, ochoczo złapać za rogi.
Polski kierowca wiozący mnie od granicy ukraińsko-rumuńskiej do Bukaresztu:
„Wiozłem kiedyś naczepę do Teheranu. W kilka ciągników jechaliśmy. Jeden nie
wrócił. Wybuch bomby. Inny, po nocnej pauzie zauważył dziurę po kuli z karabinu
maszynowego. Czego ty tam jedziesz szukać?” Zapytał kierując ostre spojrzenie w
moją stronę. „Jak to czego? Diabła”, odpowiedziałem.
Zapraszam do lektury.
Część pierwsza
Część druga
Część trzecia
Część czwarta
Część piąta
Część szósta
Część siódma
Część ósma
Część dziewiąta
Część dziesiąta
Część jedenasta
Część dwunasta
Zapraszam do lektury.
Część pierwsza
Część druga
Część trzecia
Część czwarta
Część piąta
Część szósta
Część siódma
Część ósma
Część dziewiąta
Część dziesiąta
Część jedenasta
Część dwunasta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz