Ekspansja terytorialna inspirowana Big Makiem?

Wizyta w Hong Kongu to lekcja oszczędności w organoleptycznym wydaniu. W tym państwie-mieście, jakiś wizjoner zajmujący się zagospodarowaniem przestrzeni, doszedł pewnego czasu do wniosku, że jedyną właściwą płaszczyzną ekspansji terytorialnej, jest płaszczyzna wertykalna (czyli miasto-kraj powinien się rozwijać w górę, nie zaś, jak to miało miejsce dotychczas, na boki).


Ktoś wymyślił, że najlepszy kierunek ekspansji terytorialnej to: do góry.
  
Może się to wydawać dziwne, ale wolnej przestrzeni, w porównaniu z przestrzenią zabudowaną, jest bardzo dużo. Wygląda to tak, jakby z naturalnej dżungli wjeżdżało się nagle w dżunglę miejską. Hong Kong, było nie było, leży w obszarze tropikalnym, więc w miejscach niezabudowanych, gęstość roślinności robi prawdziwe wrażenie.


Jakby się dokładnie przyjrzeć, wolnej przestrzeni jesto wiele więcej niż obszarów zabudowanych. Miejsca bez żadnych napisów to pokryte gęstą dżunglą wzgórza.  
  
W miastach, horyzontu z poziomu ulicy, nie uda nam się zobaczyć. Nie wiadomo też zbytnio kiedy będzie wschód, a kiedy zachód słońca. W niektórych miejscach, przez wysoką zabudowę, słońce może się pojawić dopiero około południa. W ścisłych centrach, uliczki są bardzo ciasne a bloki mieszkalne i biurowce wydają się stać jeden na drugim. Słowem, jak w Big Macu, wszystko tutaj jest piętrowe:


Wielopiętrowe budynki radośnie kołyszące się na wietrze :-).


Piętrowe ulice.


Piętrowe autobusy.


Widok piętrowych tramwajów, nie powinien nikogo dziwić.


Na szczęście, jeszcze nikt nie wymyślił by ludzi ustawiać piętrami (ale to tylko kwestia czasu). 


Na wypadek, gdyby ktoś jednak chciał pobawić się w King Konga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz