Jak, pozostając mobilnym, zachować czyste rączki?

Podróżując, wcześniej czy później, zmierzymy się z wielkim wyzwaniem. Tak wielkim, że aż ciężko je sobie wyobrazić. Niestety, absolutną koniecznością będzie jednak stawić czoła..... praniu.


Szczotka, pasta, kubek, ciepla woda - dodajac do tego zlew, mamy idealne warunki do prania.

Jak zgryźć ten twardy orzech? Najlepszym rozwiązaniem byłoby zaopatrzyć się w pralkę. Jedna z firm, ma w swojej ofercie bardzo ładną i poręczną maszynę, ładowaną od góry o wadzę zaledwie 20 kilogramów. Niestety, rozmiar nie pozwala zmieścić jej łatwo do plecaka, a brak rączek, czy chociażby łańcuszka do przywieszenia do kluczy, czyni ją zupełnie nieprzenośną (czyt. nie wiem po co jest ona produkowana).

O ile, zostały już wymyślone turystyczne kuchenki i piosenki, o przenośnych pralkach jeszcze nie słyszałem - chyba, że coś pominąłem.

Żeby, pozostając w pełnej mobilności, być czystym i świeżym, wypracowałem sobie niezawodny sposób, który, jak dotąd, sprawdza się dobrze z plusem:

1. Używam, na zmianę, dwa komplety ubrań.

2. Pranie robię na bieżąco, średnio co dwa lub trzy dni, gdy tylko mam dostęp do wody i ew. jakiegoś wieszaka żeby móc wysuszyć.

3. Bieliznę piorę codziennie, gdziekolwiek się da. Skarpetki i majtki szybko schną. Razem z koszulami i T-shirtami, można je, w przypadku braku możliwości postoju, przywiesić do plecaka i już mają przewiew powietrza. Przywieszenie spodni nie działa (nie próbowałem, ale z pewnością, mokre będą za ciężkie).

4. W przypadku, gdy pada deszcz i nie można wysuszyć prania, pakuję je do plecaka zapakowane szczelnie w plastikowy worek.

4. Nigdy nie ładuję brudnych ubrań do plecaka - jeśli nie mam możliwości ich przeprać, wolę je przenosić jeszcze jeden dzień niż później prać wszystko, i do tego jeszcze plecak. Poza nieprzyjemnym zapachem, brudne ubrania mają w sobie wilgoć, która łatwo przejdzie na inne rzeczy w plecaku, przez co, przyjdzie nam tachać więcej kilogramów.

5. Staram się nie używać skarpetek i, w miarę możliwości, nosić odkryte buty. Szybciej schną po deszczu i łatwiej je doczyścić z np. błota. Pełne buty zakładam tylko w miejscach, gdzie można nadepnąć na węża lub innego jadowitego stworka.

PODSUMOWANIE - ekonomia i systematyczność. 
 
A co do mojej techniki prania to..... cóż, nie jest ona powalająca:
 
1. Jeśli mam możliwość skorzystania z pralki to nie odmawiam :-).

2. Mając dostęp do bieżącej wody, np. do zlewu, najpierw przelewam ubranie, możliwie ciepłą wodą.
 
3. Następnie, pocieram energicznie materiał, usuwając plamy, posługując się przy tym mydłem antybakteryjnym. Przydaje się również parę kropel płynu do odkażania rąk w celu jeszcze dokładniejszego wytępienia mikrobów.
 
4. Wyciskam - cieknie brudna woda.
 
5. Powtarzam krok 3 i 4 dopóki przy wyciskaniu, z ubrania nie będzie ściekać krystalicznie czysta, zdatna do picia, woda.
 
6. Wywieszam i idę sobie zwiedzać okolicę.
 
7. Po powrocie ze zwiedzania, zawsze jestem zaskoczony, że nikt nie chciał sobie przywłaszczyć moich skarpetek (choć w jednym miejscu, w tajemniczych okolicznościach, zniknęły mi majtki - na szczęście, mam kilka par).

Piorąc w ten sposób, można, przy okazji, ocenić skalę zanieczyszczenia powietrza (ale tylko w miejscach, gdzie nie mamy prawa się, w widoczny sposób, ubrudzić). Na przykład, jeśli po dwudniowym zwiedzaniu w tych samych ubraniach sterylnego miasta, przy wyciskaniu, cieknie brudna woda, oznacza to, że wdychając dym papierosowy, dzięki filtrowi, jest on tak na prawdę czystszy niż powietrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz