Kryzys paliwowy Kambodży nie straszny.

Palące słońce, bezchmurne niebo, szum wiatru we włosach i nagle, coś zaczyna niedopalać, coś przygasa, lekki trzask. Włos się jeży, ale... przecież nie ma problemu. Pełen relaks. Jeszcze kilka metrów i.... Jest. Nie! Nie, Nie! Są! Są dystrybutory. Tylko w którą stronę zjechać? Gdzie mi dadzą więcej punktów? Gdzie dostanę breloczek czy darmowy batonik? Gdzie myjka nie rysuje? Gdzie są lepsze hot dogi? Kurde, no - lewo, prawo. Stres! To realia świata zachodniego.
Paniom może i niekoniecznie, ale panom spokojnie wystarczy palców by policzyć stacje benzynowe w Kambodży. Czy aby na pewno? Tutaj też jest pełen relaks, tylko w trochę inny sposób i bez dylematów. Wystarczy zwolnić, szerzej otworzyć oczy na drobne szczegóły i przyjąć niestandardowy tok myślenia a paliwo zawsze się znajdzie. Gdzie?

Na jednej z renomowanych stacji? Tylko przy głównych drogach, co kilkaset kilometrów.



A co poza hajłejami?


Beczki z oranżadą to raczej nie są.


Zielone oktany z Niebieskiej Budki. 


Na miejscu czy na wynos?


Suszy też w gardle? Nie wszystko woda co mokre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz