Plastikowy świat labiryntów - podsumowanie Hong Kongu.

Wjeżdżając do Hong Kongu, robiłem tylko wybieg wizowy. Wiedziałem, że będzie drogo. Wiedziałem, że będzie wysoka i klaustrofobicznie ciasna zabudowa. Mówiąc krótko, wiedziałem, że nie znajdę tam nic dla siebie. Tutaj nie przyjeżdża się z wizytą turystyczną. Tutaj albo robi się interesy, albo odwiedza się rodzinę robiącą interesy, albo wyrabia się nową wizę chińską (ew. bawi się w ganianego na drugą stronę i spowrotem by wykorzystać kolejny wjazd).


Jestem klasycznym przykladem osoby, ktora wyjechala do Hong Kongu po to by wrocic :-).
  
Hong Kong to specjalna strefa administracyjna, leżąca na terenie Chin, ale posiadająca własny rząd, własne prawo i własną walutę. Podzielony jest on na 3 rejony: Nowe Terytoria, Kowloon i  Wyspę Hong Kong; każdy obszar dzieli się dalej na dzielnice, których razem jest 18. W okresie od 1842 do 1997, teren znajdował się we władzy Brytyjczyków. Obecnie, teoretycznie, jest pod administracją Chin. Z tą jednak różnicą, że władze Hong Kongu cieszą się bardzo dużą swobodą. Pełną pieczę, rząd chiński, sprawuje jedynie nad polityką zagraniczną i siłami zbrojnymi.


Hong Kong ma wlasna walute - dolar hongkonski (10 hkd = ok. 1.5 usd). banknoty sa typowym przykladem, ze reklame da sie wcisnac wszedzie. Na niektorych banknotach jest logo prywatnego banku HSBC (Hong Kong Shanghai Banking Corporation).


Trochę czasu mi zeszło zastanawiając się jak ten twór zakwalifikować. Teoretycznie, zgodnie z informacjami w encyklopediach i przewodnikach, jest to aglomeracja (czyli duże, połączone ze sobą skupisko miast). W praktyce jednak, przerwy pomiędzy miastami są wyraźnie zaznaczone. Jak na dłoni widać, gdzie jeden teren zabudowany się kończy a zaczyna drugi. Dodatkowo, na granicy, dostaniemy stempelek hongkoński, a nie chiński. Z paszportem unijnym, nie musimy się też martwić zbyt krótkim czasem pobytu - dostaniemy 90-dniową pieczątkę. Zatem, może zabrzmi to dziwnie, ale na własne potrzeby, skategoryzowałem Hong Kong jako "państwo-miasto".


Przerwy miedzy miastami sa wyraznie zaznaczone.


Oto kilka rzeczy, które powinniśmy wiedzieć na temat Hong Kongu:

BEZPIECZEŃSTWO

Mieszkańcy Hong Kongu (honkersi?) mają świra na punkcie własnego zdrowia i życia. Przyglądając się ludziom, zastanawiałem się czy maska na twarzy w stylu Michaela Jacksona to obawa przed kolejnym atakiem SARS czy moda. Wytłumaczono mi, że w powietrzu znajduje się tyle mikrobów, że przecież trzeba się od nich jakoś chronić. Wychodzenie na ulice w nocy jest kategorycznie odradzane z obawy przd kradzieżą. Jednocześnie, w oczach hongkończyków, Chiny, przedstawiane są jako "dziki zachód". W moich oczach, Chiny to jedno z bezpieczniejszych państw świata pod względem przestępczości. Dlatego wnioskuję, że w HK, nie ma sie czego bać (z wyjątkiem komarów, które kąsają jak szalone i żadna metoda na nie nie działa - ale podobno  zagrożenie malarią, dengą i japońskim zapaleniem mózgu jest niewielkie).


Hong Kong to miejsce kontrastow, w ktorym ludzie na ulicy nosza maski, ale chirurdzy juz niekoniecznie.
   
LUDZIE

Jak przystało na byłą kolonię brytyjską, angielski jest tutaj tak powszechny jak kantońska wersja chińskiego. Przyjezdny zatem, nie będzie się tu czuł jak analfabeta wśród oczytanych. W niektórych miejscach, nawet, można zobaczyć więcej napisów po angielsku niż po chińsku (ale to może dlatego, że osoby o białym odcieniu skóry sprawiają zazwyczaj więcej problemów niż azjaci). Obywatele państwa-miasta, mają paszporty hongkońskie. Brak u nich, jako takiego, poczucia tożsamości narodowej. Ci, pochodzący z rodzin chińskich, mówią o sobie, że są Chińczykami, jednocześnie podkreślając, że pochodzą z Hong Kongu, a Hong Kong to nie Chiny. Ucinając krótko, sami nie wiedzą skąd są :-). Cieszą się wolnością i niezależnością, tak naprawdę będąc niewolnikami komercji. Nie wiem, czy oferta sklepów jest tak uboga, ale nie zauważyłem nikogo kto by miał inny telefon niż Apple Iphone.
  
Hong Kong to również jeden z najbardziej zaludnionych obszarów na świecie. Gęstość zaludnienia wynosi tutaj ponad 6 tysięcy osób na kilometr kwadratowy. Co ciekawe, Hongkończycy, są zbyt zajęci by robić dzieci, wykorzystując w tym celu outsourcing. Dzieci produkowane są za granicą. Później odbywa się ich karmienie i właściwa hodowla. Gdy osiągną dojrzałość, przyjeżdżają do miasta-państwa w pogoni za przyozdobionymi lwami i smokami, kolorowymi dolarami. W ten sposób, Hong Kong, mimo ujemnego przyrostu naturalnego, jest w stanie utrzymać wzrost liczby ludności.


Jak utrzymac dodatni wzrost ludnosci przy ujemnym przyroscie naturalnym? Zajeci praca hongkonczycy znalezli odpowiedz - OUTSOURCING. Dzieci robione sa za granica, karmione, hodowane i po osiagnieciu dojrzalosci wysylane do  Hong Kongu.
  
O relacjach międzyludzkich w HK można zapomnieć. Mijające nas osoby na ulicy, udzielą bardzo chętnie pomocy (jeśli o nią poprosimy), dadzą nawet wizytówkę, ale, albo one, albo my będziemy zbyt zajęci żeby się spotkać kolejny raz. Nie mniej jednak, ci, którzy mają dużo czasu wolnego, podobnie jak chińczycy są nadwyraz sympatyczni (ale również nadwyraz zarozumiali).

CENY

Lepiej nie pisać. Hong Kong to bardzo drogie miejsce. Oczywiście, ceny zależą od dzielnicy, w której się znajdujemy. Coś za coś - im dalej od centrum, tym więcej będzie trzeba wydać na transport publiczny (a ten, choć świetnie rozwinięty jest droższy niż w niektórych stolicach europejskich). W Hong Kongu, slogan, "palacze umierają młodziej", nabrał dla mnie nowego znaczenia. Wybór, albo paczka fajek, albo jedzenie to dla hardcorowego kopciucha ciężki orzech do zgryzienia. Teoretycznie jednak, powinienem być zdrowszy.


Transport publiczny jest bardzo dobrze rozwiniety, ale tez, koszmarnie drogi.

Przy odrobinie szczęścia i samozaparcia jednak, można zaoszczędzić i zmieścić się w budżecie mniejszym niż 10 dolarów amerykańskich dziennie. Oto mój sposób:

- Couchsurfing albo jeśli nie znajdziemy..... camping - i to taki legalny i za darmo. W Hong Kongu jest dużo publicznych parków, w których gratis można rozbić namiot i mieć dostęp do sterylnie czystych łazienek z prysznicami. Można też rozbić się na jednej z wielu plaż.


Plaż jest w Hong Kongu pod dostatkiem.


- Transport - jest koszmarnie drogi. Do zwiedzenia jest dużo miejsc. Jeśli jesteśmy poza centrum - można jeździć autostopem. Poszczególne dzielnice są połączone bardzo dobrą siecią autostrad. Wracając późno z wycieczek turystyczno-krajoznawczych, lepiej mieć już przy sobie trochę gotówki i użyć transportu publicznego.

- Jedzenie - no cóż, trzeba ograniczyć ilość spożywanych posiłków i przeliczać jedzenie na dolarokalorie. Polecam kokosy. Kupione na targu są relatywnie tanie, mają w sobie odżywczy sok (oczywiście te żółte/zielone - wypicia płynu z brązowego orzecha nie polecam) i dobrze zaspokajają głód. Jeśli już nie możemy zrobić zakupów żywnościowych na targu, odradzam sieć sklepów całodobowych o nazwie 7-11. Lepiej udać się do jakiegoś dyskontu w większym centrum handlowym, albo do sklepu sieciowego o nazwie Welcome.


Kokosy sa dobrym i tanim zrodlem pozywienia. Mamy posilek i napoj w jednym. Sa rowniez pomocne przy ograniczaniu/rzucaniu palenia.

- Usługi - lepiej, albo zrobić samemu, albo w tym celu udać się do Chin. 
  
PRZESZKODY I PROBLEMY

- Palenie papierosów jest nie tylko bardzo drogie, ale również niemile widziane. Zakazy palenia zobaczyć można wszędzie, a w niektórych miejscach, grozi nam mandat nawet do 5.000 hkd.

- Nie można przejść przez ulicę gdzie się chce. W gęsto zabudowanych miejscach, czułem się trochę jak szczur laboratoryjny w labiryncie. Ludzie tutaj chodzą w specjalnych "korytarzach", co oznacza, nadrobienie kilkuset metrów i częste błądzenie po kładkach dla pieszych, nierzadko przecinających centra handlowe, by dostać się w miejsce, w które chcemy. Widok ogrodzenia wzdłuż chodnika, nikogo nie dziwi. W końcu to jest Hong Kong, a nie Chiny :-).


Nie można przejść przez ulice gdzie się chce. Często, wzdłuż drogi są ustawione barierki, które prowadza pieszych do kładek. Te, z kolei, zazwyczaj kręte, nierzadko przechodzą przez niejedno centrum handlowe. Czasem, w Hong Kongu, czułem się jak szczur laboratoryjny w labiryncie.


- Posiadając telefon inny niż Iphone, narażamy się na drażliwe komentarze ze strony otoczenia.


- W niektórych dzielnicach, widząc kolejne Ferrari, można nabawić się kompleksów szarej myszki.

- Nie polecam HK osobom z klaustrofobią. Ja miałem szczęście pod względem zakwaterowania. Na weekend trafiłem do domu Ady, dostając dla siebie cały górny apartament, a w dni robocze, miałem do dyspozycji niemały pokój w szkolnym internacie. To było jednak na obrzeżach miasta Yuen Long. W centrach miast, ludzie przeważnie okupują malutkie kwatery w wysokich blokach, które, w środku, nie różnią się niczym, poza wystrojem wnętrz, od mieszkań zbudowanych z kontenerów.


Nie polecam osobom cierpiacym na klaustrofobie.

ALE ZA TO......

- Jest Disneyland

- Pierwszy raz w życiu widziałem napis "Download speed: 20 Mbits/s". Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, że 700-megowy film, ściągnął się w mgnieniu oka. Odłączyłem kabelek sieciowy żeby zobaczyć czy na pewno będzie działał w trybie offline.

- Ludzie mówią po angielsku

- Mając trochę szczęścia, można pojeździć sobie windą na 100 piętro różnych budynków, zobaczyć panoramę okolicy i wrócić na dół. Przy większości budynków, jednak, znajduje się ochrona, która czasem nas wpuści, czasem nie. Panowie ochroniarze są jednak, przeważnie, brytyjsko restrykcyjni i musiałem kilka razy mówić, że idę w odwiedziny do kolegi nazywającego się Mark Smith. No cóż - nie lubię kłamać, ale czasem po prostu trzeba. Sposób wymyśliłem, gdy przez 2 godziny, próbowałem dostać się na jedno z wyższych pięter kilku różnych budynków i za każdym razem mnie wyganiali.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz