Po co komu Ramadan?

Podróżowanie latem po krajach muzułmańskich może sprawić kilka problemów. Stefan trochę narzeka, że mu za gorąco, ale on nie ma prawa głosu bo to ja go muszę nosić na plecach.

Jednak jest jeszcze jedna rzecz. Z początkiem sierpnia nadszedł post - Ramadan. W skrócie, podczas dnia powinno się powstrzymywać od...... wszystkiego - jedzenia, picia, przyjmowania leków, seksu, itp. Przed wchodem, i po zachodzie słońca, obowiązuje dyspensa i można robić co dusza zapragnie - oczywiście w ramach Islamskiej przyzwoitości ;-).
  
W praktyce, każdy, bez wyjątku powinien powstrzymać się od jedzenia, picia i palenia w miejscach publicznych. Jeśli się do tego nie dostosujemy, narażeni jesteśmy na nieprzyjemne konsekwencje ze strony władz (choć sado-masochistom, publiczna chłosta nie będzie przeszkadzać). Iran to jednak specyficzny kraj jeśli chodzi o pojęcie Islamu. Większości osób, z którymi rozmawiałem nie podoba się narzucona z początku przez Arabów, a potem przez konserwatywny rząd ideologia. Omijają przepisy jak tylko się da.

Najłatwejszy sposób na ominięcie nakazu postu jest założyć plecak i ruszyć w trasę. Podróżnych Ramadan nie dotyczy.


Ja pierwszy dzień Ramadanu "świętowałem" w podróży, więc mogłem robić co tylko mi się podoba :-).

Innym sposobem jest po prostu zamknięcie się w domu i jedzenie ile dusza zapragnie. W istocie, Ramadan, nie jest dobrym czasem na robienie interesów. Podczas dnia ulice są niemal puste - po części przez temperaturę, po części przez to, że obowiązują na nich zbyt restrykcyjne ograniczenia. Nikomu się nic nie chce robić. Większość sklepów i punktów usługowych jest zamkniętych i otwiera się dopiero pod wieczór. Mniejsze miasteczka przypominają nieco miasta duchów z filmów o kowbojach.


Na ulicy nic za dnia nie wolno więc lepiej zamknąć się w domu.

Irańczycy są na szczęście bardzo wyrozumiali. Po nocy, którą spędziłem w Czerwonym Półksiężycu przy pustyni Kavir przyszedł pierwszy dzień postu. Amir, i tak wyciągnął z lodówki trochę chleba, sera i dżemu wiśniowego. Mimo, że sam pościł, przygotował śniadanie dla mnie i jeszcze jednego "niewiernego" wolontariusza - postu dobry początek. Oby tak dalej :-). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz