Skąd optymiści biorą ten optymizm?


No właśnie - skąd?
  
Był sobie niegdyś wielki, wystawnie urządzony dom, stojący pośrodku olbrzymich, szerokich i żyznych pól pewnego nieistniejącego już województwa. Jedzenia było aż za dużo a każdy dzień był okazją do świętowania.

Nagle przyszła ciemna chmura, a wraz z nią, kolorowy pokój zabaw zmienił się w zadymiony, brudny i zatłoczony wagon bydlęcy, ledwo co nadążający za lokomotywą w długiej drodzę do odległego miejsca, gdzie diabeł mówi dobranoc. Tam przyszły czasy, gdy rozbita rodzina, codziennie walczyła o przetrwanie. Nie było już codziennego biesiadowania. Za to przyszło codzienne dziękowanie losowi za możliwość otwarcia oczu o poranku i nadzieja na przetrwanie do wieczora. I tak minęło kilka lat wśród gęstwiny drzew i kilku małych wiosek, w których wiecznie wszystkiego brakowało. A gdy tylko przychodziła długa, ostra i mroźna zima, w towarzystwie damy ubranej na czarno, zbierała srogie żniwo. Po burzy znów jednak wyszło słońce, które od tamtego czasu, jedynie sporadycznie przykrywają chmury.

Tarnopolskie, lwowskie, rzeszowskie, piotrkowskie, łódzkie, wojna, Syberia, gorsza komuna, lepsza komuna, byle-jaka komuna i, jeszcze bardziej byle-jaka, pseudodemokracja - po takich doświadczeniach, powinniśmy dostać minimum jedną serię kolorowych tabletek zabierających nas w pastelowy świat gadających królików i stawiających pokraczne kroki całych armii, uzbrojonych po zęby kart do gry - chyba, że mamy na prawdę silny charakter i pozytywne spojrzenie na rzeczywistość.

Co jednak gdy wewnętrznych sił brakuje, a nie mamy dostępu do dobrego psychiatry? Zawsze można zwrócić się o pomoc do ulicznego sprzedawcy marzeń, ale w tym wypadku ryzykujemy trafienie za kratki. Większość abstynenckiej części współczesnego społeczeństwa, po zerwaniu z chłopakiem / dziewczyną, wydaje się próbować na siłę zarazić swoim złym humorem innych przez narzekanie jaki to świat jest zły i jak to się na nich uwziął. Są jednak wyjątki, które ani nie ćpają, ani nie narzekają. Zamiast tego, skupiają się na tym co mają, a nie na tym co chcą mieć i czego nie mogą dostać. Jak to robią - nie mam pojęcia.



Niektórzy lamentują o złamany paznokieć; inni idą z głową podniesioną do góry. Jak oni to robią?
  
Od babci, słyszałem wiele ciekawych, ale i niekiedy mrożących krew w żyłach hisorii. Wszystkie jednak miały charakter wyłącznie informacyjno-edukacyjny. Żadna z nich nie była nacechowana ani jednym negatywnym przymiotnikiem. Ani razu nie usłyszałem o złych Ruskich, obrzydliwych Niemcach czy choćby dzikich Ukraińcach.
Na spółkę z innymi Sybirakami, babcia nawet doczekała się w mieście swojego własnego ronda. I nawet to, że któremuś z kierowców bardzo się ono nie podoba i nieustannie w nie wjeżdża, zupełnie jej nie przeszkadza.

Mimo zaawansowanego, jak dla mnie, wieku, babcia czasami lubi sobie ponarzekać, ale.... na zdrowie. Nigdy nie jest to jednak jakieś koszmarne dla uszu biadolenie. Kiedyś, czekając w kolejce do lekarza, od jednej z pań emerytek, słyszałem cały wykład o jej nieprawidłowej zawartości cukru w cukrze we krwi, która przeszkadzała jej prawie we wszystkim, oprócz, jak mi się wydawało, mówienia. Inny jegomość narzekał jak to PO(o), PiS(s), LSD czy jakieś tam inne ustrojstwo szkodzi mu na wątrobę. Jeszcze inny, rozkminiał czy to dzieci, sąsiedzi czy kosmici, kradną mu ze skrzynki prenumeratę jakiejś mało interesującej gazety. skończyło się na tym, że musiałem opuścić kolejkę gdy pan od gazet, skierował swój przeszywająco-podejrzliwy wzrok w moją stronę.

Na babci, tego typu rzeczy wydają się nie robić wrażenia. Rozmawiając z babcią, wszystko wydaje się mienić kolorami tęczy. I nie jest ważne, że grający w tle telewizor mówi o tym, jak to Rafał znów przegląda brzydkie strony za publiczne pieniądze, Antoniusz doznaje kolejnego schizofrenicznego ataku, Donald z Jarkiem na zmianę wrzucają sobie za kołnierz pająki, Janusz wyciąga na siłę z brzuchów żywe dzieci, a wszyscy te pierdoły biorą na poważnie i się nimi niepotrzebnie przejmują. Ważne są walory smakowe i zapachowe...... zrazików wołowych.



30% życia przesypiamy. Nie ma sensu żeby kolejne 70% przepłakiwać.
  
I tych kolorów tęczy bez szarych refleksów, z okazji 75-urodzin mojej szanownej, wiecznie optymistycznej, babci życzę przez kolejne 75 lat.  Jednocześnie, proszę o przesłanie porcji urodzinowego obiadu na adres..... [kurde - nie znam chińskiego więc nie potrafię podać swojego adresu. Idę sobie ponarzekać :-)]. 


Zrazik wołowy po wegetariańsku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz