Ikat - historie pisane nićmi.


Przyglądałem się z bliska z jaką wprawą jej chude, powykrzywiane palce misternie splatały bawełniane węzły. Przez chwilę sprawiała wrażenie jakby świat wokół niej przestał istnieć i jakby właśnie ona była odpowiedzialna za ponowne wypełnienie czerni chaosu kolorami indygo, kermesu, annatu, kurkumy i szafranu. Po chwili, uniosła głowę znad kolorowych nici rozciągniętych na bambusowej ramie. "Kawy?", zapytała. Zmęczony dwugodzinnym prowadzeniem motocykla po stromych stokach gór odzielających Morze Flores od Morza Sawu, przyjąłem propozycję. Staruszka podniosła się znad krosna, rzuciła na ziemię liście indygo i gestem zaprosiła mnie na ganek swojego skromnego, drewnianego domu, krytego palmową strzechą. Za pomocą, wysuszonego liścia palmy kokosowej, rozpaliła ogień pod opartą na niewielkich kamieniach, blaszaną patelnią. "Przepraszam, muszę zadzwonić. Znajomi na mnie czekają.", powiedziałem widząc, że przygotowanie kawy wymaga uprzedniego wypalenia surowych ziarenek. "Chwila. Siedź, nie spieszy się, prawda?", odpowiedziała. "Co to jest?", zmieniłem temat pokazując na rozpostarte na bambusowej ramie, kolorowe nici. "Ikat""Kiedy będzie gotowy?" "Może za dwa tygodnie, może za trzy. A ma to w ogóle jakieś znaczenie?"


Czy czas ma jakieś znaczenie? 

W wielu miejscach Indonezji, czas nie ma znaczenia. Każdy dzień wygląda tak samo. Tropikalny klimat, przynosi jedynie dwie pory roku - suchą i deszczową. Łaskawa natura przez cały czas rodzi plony. Jeśli nie zbierze się ich dziś, zawsze można to zrobić jutro. W końcu wiecznie zielone rośliny nie uschną, nie przeziębią się ani nie znikną pod płachtą puchowego śniegu. Mieszkańcy bardziej odległych wysp tego największego archipelagu Świata nie noszą zegarków. Rozróżniają jedynie dwa pojęcia czasu: teraz i później. Na dobrą sprawę mogliby całymi dniami wsłuchiwać się w szum morza i czekać aż z drzewa spadnie obfity dżekfrut. Tylko... jak wypełnić sobie znajdującą się pomiędzy teraz a później pustkę?  

Odpowiedzią na to pytanie jest element niemal każdego floreskiego domu. Wielka rama z rozciągniętymi na niej włóknami bawełny, na których kobiety misternie zawiązują i rozplątują supły zapisując mozaikowe historie. 

Floreskie kobiety wypełniają sobie pustkę pomiędzy "teraz" a "później", zapisując mozaikowe historie na ikatowych tkaninach. 


Ikat to jedna z najstarszych form zdobienia tkanin. Wyraz ikat, w zależności od kontektu może oznaczać nić, sznur, węzeł lub wiązać, plątaćMoże również służyć do określania gotowych, ikatowych tkanin. Proces powstawania ikatu zaczyna się od sadzenia bawełny, przygotowywania nici oraz ekstrakcji naturalnych barwników. Surowe, delikatne nici wzmacniane są przez moczenie ich w kasawie, ryżu lub kukurydzy. Następnie, rozpościerane są na bambusowej ramie. Kolorowe motywy powstają poprzez zawiązywanie odpornego na kolor włókna na poszczególnych fragmentach i nanoszenie barwnika na pozostałe. Wiązanie, rozwiązywanie i suszenie musi odbyć się kilkukrotnie ponieważ, po pierwsze, kolor chłoną jedynie części odsłonięte; po drugie, często, by nadać odpowiedni odcień, barwniki trzeba ze sobą mieszać. Wysuszone nici z gotowymi wzorami splatane są ze sobą w sarongi, sadżawy, keci, selendangi a nawet suknie, spodnie i koszule. 



By powstał ikat, wystarczą nasionka kilku roślin i prose narzędzia. 

Ikat to nie tylko kawałek kolorowego płótna. To efekt miesięcy, a nawet lat precyzyjnej pracy. Dla wielu Indonezyjczyków, ikatowy bądź zwykły sarong jest przedmiotem równie ważnym co szczoteczka do zębów. Dzięki wszechstronności jego zastosowania, towarzyszy ludziom przy wielu czynnościach od chwili narodzin aż do śmierci. Nawet zwolennicy noszenia na co dzień luźnych jeansów i dopasowanych podkoszulek, od święta, sięgają po sarong. Dla kogo ten ikat? Zapytałem mojej gospodyni. Dla córki robię. W Hiszpanii studiuje. Nie chcę by zapomniała gdzie się urodziła i skąd pochodzi. Razem z nićmi, wprawne dłonie tkaczki wplatają w swoje tkaniny dumę, skromność, kulturę i historię. Bliskie spotkanie z ikatowymi splotami przypomina czytanie książki. Nie ma, bowiem, dwóch identycznych ikatów, podobnie jak nie ma dwóch identycznych tkaczek. 


Na codzień....


.... i od święta. 


"Mój" ikatowy selendang. W jaki sposób stałem się jego właścicielem, można przeczytać tutaj. Jeśli wszystko dobrze pójdzie..... a raczej, poleci - będzie go można kupić na najbliższych aukcjach prowadzonych przez WOŚP. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz