sobota, 20 stycznia 2018

Dalej na wschód

Irak - Dalej na wschód

Po nocy w namiocie czułem się idealnie. W torbie miałem nadal trochę ciasteczek i wody, które dostałem od jednej z rodzin na imprezie we wsi. To postawiło mnie na nogi. Pora była wystarczająco wczesna żeby niezauważonym użyć górskiego strumyka jako prsznica i wanny w jednym :-). Z tym niezauważonym to tak nie do końca ale..... kto mnie tu zna?

Pakowanie namiotu zajęło mi ponad godzinę - nie chciało mi się go zwijać więc siedziałem sobie, paliłem i czekałem aż samo się zrobi. Około południa byłem już spowrotem na drodzę w stronę przejścia granicznego z Iranem. Ustawiłem się zaraz za blokadą policyjną. Pierwsze auto, które się zatrzymało jechało w przeciwnym kierunku.

"Co tutaj robisz?", zapytał facet w pickupie.

"Łapie stopa do Haj Omaran"

"Czemu nie pojedziesz taksówką?"

"Bo zostało mi 2.000 dinarów i tasówką za to chyba daleko nie zajadę"

"To ja ci zatrzymam taksówkę i zapłacę"

Ciężko było odmówić. Pan z pickupa na prawdę chciał pomóc. W końcu udało mi się przekonać go, że sobie poradzę bez taksówki i 10 minut później byłem już w ciężarówce do przejścia.


Tutaj raczej nie buduje się tuneli. 

Nie mogłem jechać z kierowcą ciężarówki przez granicę - musiałem wydać resztkę dinarów żeby nie mieć przy sobie pustej waluty więc w Hajomaran zjadłem skromne śniadanie i popiłem kawą.

Gdy doszedłem na przejście nikogo nie było. Dziwne - byli tylko pogranicznicy, którzy bez problemu puścili mnie na pieszo. Po stronie irańskiej, jak zwykle, mafia taksówkarska chciała kolosalne pieniądze za dowiezienie mnie do najbliższego miasta. Nie zgodziłem się i...... chwilę później zatrzymał się pickup. Kierowca zawołał mnie do środka i przewiózł do Orumiyeh - jakieś 140km od granicy. Później okazało się, że wszystko o mnie wiedział - gdzie nocowałem, gdzie jadłem śniadanie, o której byłem na granicy, co powiedział do mnie pogranicznik, itd. Trochę dziwnie się z tym czułem, ale skoro oni mają we krwi zadawanie tyle pytań to po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić, że wszystko będą o Tobie wiedzieć.

Teraz jestem w Orumiyeh w Iranie u Amira i Puriah. Puriah ustawił mnie na długi czas jeśli chodzi o filtrowany Internet. Magiczny klucz do wszystkich zabronionych treści nazywa się VPN więc ja jestem w Iranie a mój komputer zalowogany jest w Szwajcarii - fajnie, nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz