czwartek, 18 stycznia 2018

Istambuł

Istambuł


Jadąc do Azji, można obrać kilka dróg. Jedna z nich wiedzie przez "bramę orientu", Istambuł (Konstantynopol). Tutaj wschód spotyka się z zachodem. Tutaj, na przejezdnych rzucany jest pewien urok orientu, którego pozbyć się nie jest wcale łatwo. 


Istambuł - Niebieski Meczet


Jedna z wielu ulic Istambułu. 

Rozkminiłem mniej więcej to miasto. Wiem już jak korzystać ze środków transportu (do wyboru: metro, tramwaje, autobusy, promy) - co ciekawe, ceny we wszystkich za pojedynczy przejazd takie same - niecały 1 USD. Wydaje się to dziwne bo biorąc pod uwagę standart usługi promowej łączącej dwa brzegi cieśniny Bosfor, można odnieść wrażenie, że większe są koszty utrzymania usługi niż potencjalny zysk. Ale ogólnie, transport publiczny w Istanbule jest świetnie rozwinięty. Miasto jest ogromne i przejazd z jednego końca na drugi może zajać spokojnie z 3 godziny, a w godzinach szczytu więcej. Na szczęście, pojazdy użytku publicznego kursują bardzo często.


Na promie w drodzę do Azji :-).


Czaderski ten prom - jest TV, jest WiFi i nawet herbatę można sobie zamówic. A to wszystko za niecałego dolara.

Istambuł można pokochać lub znienawidzić - za Hagia Sofia, za Niebieski Meczet, za zgiełk, hałas i harmider, za mieszankę smaków i zapachów na bazarach, za wieczne korki w godzinach szczytu, za miłych ludzi, którzy nagabują - niekoniecznie żeby Cię wykorzystać, jak i za tych, którzy traktują Cię jak bankomat. Dużo osób w dzielnicy Umranie gdzie turyści się raczej rzadko pojawiają dało mi swój numer telefonu żeby w razie potrzeby dzwonić - i chyba skorzystam bo mój obecny host z couchsurfingu jest o wiele bardziej zakręcony niż myślałem i nie przypadliśmy sobie zbytnio do gustu. 


Godziny szczytu w przejściu podziemnym.


To nie są autobusy międzymiastowe - to są autobusy miejskie - i połap się jak tu w tym tłoku znaleźć właściwy :-).

Moja metoda jak nie zgubić się w takim mieście? Nie zgrywać kozaka i pytać się ludzi o wszystko - o najmniejszą głupotę. Bardzo często, nie tylko pokażą drogę ale zaprowadzą jeszcze do celu. Tak było w przypadku mojego pierwszego "przewodnika" po Istambule - spędził ze mną ponad 2 godziny towarzysząc mi w drodze do mojego hosta, zapłacił za bilet autobusowy i nie chciał nic w zamian. Zrobił to dlatego, że, jak mówi - byłem pierwszym obcokrajowcem, którego poznał i był bardzo ciekawy. Na koniec dał mi numer telefonu i zapewnił, że w razie problemów mogę dzwonić - to się nazywa bezinteresowność!


Ciekawe świata dzieciaki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz