sobota, 27 stycznia 2018

Gdy choinka jest.....

Gdy choinka jest.....


Znów włączyli mi internet w domu i w wolnych chwilach, mogę posłuchać sobie onlajnowego, polskiego radia. Chociaż nie lubię Pearl Jamowego wokalu Piotra Kupichy, moje masochistyczne skłonności, sprawiają, że jedną z piosenek grupy Feel, słucham z przyjemnością. A, że w tym numerze jest coś niecoś o choince, przypomniało mi się, że Święta bez przystrojonego w bombki i, co tam innego pod rękę podejdzie drzewka to przecież nie Święta. W czasie, kiedy akurat słyszałem utwór, choinka już dawno stała u Pana Whyetta i nawet na ulicach można było dostrzec dekoracje Bożonarodzeniowe.
 
W Chinach, podobnie jak wydaje się wizy, które nie są wizami, ale nimi są, Świąt się nie obchodzi, i obchodzi zarazem. Obchodzą je tylko ci, którzy należą do mniejszości religijno-kulturowych, czyli chińscy chrześcijanie i mniej, lub bardziej wierzący ekspatrianci. Większość Chińczyków, jednak, zdaje sobie sprawę, że na zachodzie jest coś takiego jak Boże Narodzenie. Ponieważ zaś panuje moda na coca-colę, Chryslera i wszystko co zachodnie, świąteczne stroiki, można spotkać we wszystkich komercyjnych miejscach - supermarketach, księgarniach, hotelach, sklepach z kategorii "wszystko za juana", a nawet salonach fryzjerskich. Niestety, oprócz wyglądu, nie ma w nich nic Świątecznego. Prawda jest taka, że Chińczycy właśnie żyją już Nowym Rokiem, a w miejscach, gdzie dekoracje zmienia się z dnia na dzień, każdy sposób jest dobry by przyciągnąć klienta. Trochę to przypomina obchody i tradycję Halloween w Polsce.


Można wierzyć lub nie, ale dekoracji Bożonarodzeniowych w Chinach pod dostatkiem. Sęk w tym, że tutaj, podejście do Świąt przypomina podejście do Halloween w Polsce.

Przez chwilę pomyślałem sobie, czy jest sens dekorować drzewko, skoro tyle ich dookoła. Szybki natłok myśli podpowiedział mi: TAK. Po pierwsze, jest to tradycja pochodząca już z XV wieku. Po drugie, według legend, związana jest ona z Adamem i Ewą, a ci żyli przez chwilę w Rajskich Ogrodach, które nie mogły być nigdzie indziej jak w okolicach Bagdadu. Zatem, choinka, oprócz skojarzeń z Wigilią, mogłaby mi dać małą namiastkę Bliskiego Wschodu. Problem tylko w tym, że jak cały Guangdong długi i szeroki, do tej pory, nie wpadł mi w oko odpowiedni iglak, którego mógłbym użyć na swoje świąteczne potrzeby. Iglaków, co prawda kilka tutaj jest, ale albo rosną nie w tą stronę co trzeba, albo trzeba by się na nie wdrapywać by je udekorować. Co prawda, mogłem kupić plastikowe drzewko. Ba - mogłoby ono być już nawet przyozdobione, ale dlaczego miałbym mieć to samo co inni? Prawdziwa choinka ma być naturalna i wyjątkowa i koniec!

Co prawda, zajęło mi to dwa dni - głównie przez to, że wszyscy jakoś w ostatnich tygodniach świętowali i co chwila mnie gdzieś wyciągali. Muszę przyznać, że dekorowanie choinki tak, by była wyjątkowa to fajna zabawa. Użyłem jedną z endemicznych, jak mi się po grubości liści wydaje, roślinek stojących w ogródku. Pierwsza koncepcja była taka, żeby udekorować wszystko na biało. Zaraz, zaraz - skoro robimy rajskie drzewko to ma być też kolor czerwony. Biało-czerwono? Zbyt patriotycznie. Wymyśliłem, że jednak będzie kolorowo. W sklepie "wszystko za juana", kupiłem łańcuchy i bombki - jak się okazało niezniszczalne. Sprawdziłem i mogą wytrzymać do 4 upadków na ziemię odbijając się przy tym jak piłeczka kauczukowa. Co prawda tego samego uroku co wydmuszki z cieniutkiego szkła nie mają, ale mają dwie zasadnicze zalety: oszczędzają problemów tworzonych przez grawitacje i gibanie się przeciążonych drzewek na wszystkie strony i.... są tanie.

Ponieważ liście mojego drzewka są długie i rozłożyste, zakrywały wszystko co by się pod nimi podwiesiło. Na szczęście, przypomniała mi się choinka za moim oknem, która rośnie do góry nogami. Czemu bombki podwieszać pod spodem, skoro lepiej się prezentują na wierzchu?

Jak mieszanka to mieszanka - trzeba było dodać coś chińskiego. Zdecydowałem się na chiński węzeł. Owoce - przecież jodły i świerki kwitną w grudniu czekoladowymi szyszkami. A, że w Chinach, oprócz drogich importów, ciężko znaleźć dobrą czekoladę - i to jeszcze w czerwonym opakowaniu, kupiłem kilogram cukierków. Zgodnie z radosnym duchem Świątecznym, oczywiście Shuangxi (Double Happiness - Podwójna Radość).


Jak eklektyzm to eklektyzm - obok zachodnich bombek rosnących w górę, dyndają sobie typowo chińskie cukierki i chiński węzeł. 

Choinka to taka symboliczna sałatka. Każda ozdoba, każdy kolor ma swoje znaczenie. Bombki mają symbolizować zakazany owoc - czy tam owoc poznania, jak kto woli, światełka - ciepło, kolory zielony, czerwony i złoty, nadzieję, pomyślność i bogactwo. Łańcuchy sięgają czasów, gdy na drzewko zarzucano wstążki i chwytając je, tańczyło się dookoła. Choć każdy może na choince zawiesić cokolwiek mu się podoba, na czubku zawsze jest aniołek, szpica lub gwiazda.  Niestety, aniołek był zbyt skomplikowany, szpica kojarzyła mi się zbyt bojowo, więc zdecydowałem się na gwiazdę, która zgodnie z Biblią miała wskazywać Trzem Mędrcom drogę. Średnio mi się podobał efekt końcowy, ale przypomniała mi się chińska flaga, którą dostałem od Mandy kilka dni wcześniej. Dzięki temu mam na górze choinki nie jedną, a sześć gwiazdek. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie będzie to zbyt prowokacyjne. Jednak wszyscy, którzy do tej pory widzieli moją nową roślinkę byli, nie tylko pozytywnie zaskoczeni, ale i żywo zainteresowani dlaczego wygląda ono tak akurat tak jak wygląda a nie jak choinki taśmowe. I niech nawet sobie puryści gadają, że to bluźnierstwo i profanacja - gdy przyjechałem do Yangchun, byłem praktycznie bezdomny, a właśnie tutaj, w Chińskim Kantonie, znalazłem miejsce przy stole Wigilijnym.


Mędrców gwiazda przywiodła do Betlejem, a mnie do Chin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz