poniedziałek, 15 stycznia 2018

Początki pomysłu

Początki pomysłu.


"Ja mam żonę, dziecko, pracę - nigdzie nie mam zamiaru się przeprowadzać" - to usłyszałem jakiś czas temu od kolegi, w moim wieku. Mieliśmy wtedy po 23 lata (tzn. on miał - mnie się zegarek zatrzymał na 21 latach) i rozmawialiśmy na temat planów na przyszłość.
Wyobraziłem sobie go jako więźnia z kulą u nogi i przypiętego dodatkowo kajdankami do krat celi o wymiarach metr na metr. Jakby tego było mało, za nim stał telewizor, w którym leciały non-stop powtórki "Mody na Sukces" nagranej na Blue-Ray a żona z sąsiedniej celi wykrzykiwała kolejne rozkazy - "Wyrzuć śmieci! Zapłać rachunek!". Koszmarna wizja! Zapomniałem o niej, ale pewnego dnia, powielając na pieszo po raz kolejny moją drogę do pracy, którą wydreptałem przez ostatnie kilka lat, pomyślałem, że mnie też to może czekać. Spojrzałem na brzuch, który rozrósł mi się ostatnio w zastraszającym tempie i przeszło mi przez głowę, że do kapci, piwa i oglądania "M Jak Miłość" wieczorami po pracy już tylko parę kroków. Trzeba coś z tym zrobić.

Sierpniowe popołudnie - zupełnie dla żartów, siostra znalazła mi informacje na temat pracy dla nauczycieli angielskiego w..... CHINACH. Pomyślałem o moich stałych dwóch pracach - a później o wizji czegoś nowego - wygrała chęć poznania. Zacząłem działać w tym kierunku. Odzew bardzo szybki, procedury biurokratyczne niekłopotliwe. Jednak przyszły refleksje - co będzie jeśli mi się nie spodoba? Na pewno się spodoba ale, jak w ogóle dostać się do Chin? Samolot? A może coś ciekawszego. Mam rok na podjęcie decyzji - odetchnąłem i wróciłem do codziennych czynności.
Pierwszy plan opiewał na kolej transsyberyjską - szukałem jakiś interesujących opcji dojazdu. I ten plan został na kilka miesięcy. Nie myślałem o tym specjalnie zanim nie nadszedł czas kiedy trzeba było ruszyć makówką i odwłokiem i zrobić coś w kwestii realnej organizacji. Wtedy miałem sen.....
Śniło mi się, że jadę sobie w przedziale - zabawa na całego przez cały tydzień - niestety dla innych bo ja jedyny niepijący podziwiam sobie piękny - LAS. LAS? Nie ma mowy! Z całym szacunkiem dla piękna Syberii, ja chcę jakieś ciekawsze widoki. Myśląc o alternatywach dostania się do Chin, wróciłem myślami do celu - po co ja tam w ogóle jadę?
Eureka!
Wtedy zrodził mi się pomysł podróży dookoła świata. A co jeśli udałoby mi się ZEBRAĆ TROCHĘ PIENIĘDZY, RZUCIĆ PRACE I WYJECHAĆ PRZED SIEBIE? I tak powstał SingleNomad.pl Jadę sam - nie chcę żadnych współtowarzyszy - można w ten sposób poznać więcej ludzi, wzbogacić się o nowe doświadczenia lub po prostu zostać samemu i odciąć się od całego świata gdy się tego chce. Relację będę zdawał na bieżąco w miarę możliwości technicznych.

Ramy czasowe.
Wszystko zależy od okoliczności. Doskonale zdaję sobie sprawę z ryzyka, które niesie ze sobą samotna podróż. Mogą zdarzyć się różne wypadki. W miejscach tłocznych trzeba założyć sobie za pewnik, że któraś kieszeń będzie opróżniona. Zdrowie też nie jest z żelaza. Moja podróż może więc potrwać jeden dzień, tydzień a może i trwać rok, dwa - nie daję sobie określonego limitu czasowego. Nic na szybko, 0 stresu, żadnych rozkładów jazdy i przed siebie - takie przyjmuję zasady. Jak się nie uda dookoła - trudno - żyje się dalej.

Plan.
Nie ma planu. Niestety, w niektórych krajach sytuacja zmienia się tak szybko, że ciężko jest planować z dużym wyprzedzeniem. Trasa przejazdu zatem zależy od aktualnej sytuacji, planów, chęci, sytuacji w kraju kolejnym, możliwości wjazdowych do krajów kolejnych, itp. Pewne jest tylko to, że z mojej miejscowości w centrum Polski, kieruję się na południowy wschód.  Dalej, zastanawiać się już będę na bieżąco. W każdym kraju chciałbym zatrzymać się choć na chwilę - albo na dłużej, poobserwować życie i zwyczaje ludzi i nauczyć się jak najwięcej.

Środki transportu.
Najtańsze z możliwych. Głównie zakładam autostop - przynajmniej tam gdzie jest to możliwe i w miarę bezpieczne. To jeden z lepszych sposobów pokonywania średnich i, niekiedy, dłuższych tras lądowych. Najlepszy jeśli chodzi o możliwości poznania ludzi a przez nich kultury danego kraju. Zapewnia również dużo wrażeń i rozrywki :). Nie polecam samotnie podróżującym kobietom i dzieciom ;). Pamiętam jak miałem 14 lat (kurde, to już 10 lat temu!) jak łapiąc stopa we Włoszech w odludnym miejscu, zatrzymał się facet i powiedział, że nie jedzie tam gdzie ja ale jak się dla niego rozbiorę to pojedzie. Ponieważ nie znałem wtedy jeszcze dobrze włoskiego, powiedziałem, że nie rozumiem i on powtórzyl i zaczął demonstrować rozbierając się w aucie. Komicznie to wyglądało biorąc pod uwagę, że miał fotel ustawiony dość blisko kierownicy ale mnie wtedy nie było do śmiechu i dałem dyla w las.
Wracając do środków transportu, dalej w kolejności preferencyjnej są autobusy, pociągi i transport morski - choć w kwestii żeglugi nie mam ŻADNEGO doświadczenia i na koniec samoloty jako zupełna ostateczność. Ale jeśli już to nie żadni renomowani przewoźnicy tylko tanie linie, w których jak już się zdążyłem przekonać - jak jest dobrze to jest dobrze a jak coś nawali to robi się mała tragedia (na szczęście w każdej tragedii da się znaleźć pozytywne strony - kwestia zmiany perspektywy)

Budżet. 
Budżet startowy jaki udało mi się uzbierać to kilka tysięcy USD. To i tak bardzo dużo jak na nauczyciela, ale pracowałem na 1.5 etatu w jednej szkole + dużo godzin w szkole prywatnej a na nocną rozrywkę przyjmowałem zlecenia do tłumaczenia więc było ostatnimi czasy co robić :). Nie będzie za to na pewno luksusów, ale chyba jest możliwe gdzieś dojechać. Ile zarabia nauczyciel? Tych, którzy wierzą w dziwną propagandę jaką uprawia się w naszym kraju muszę rozczarować - jak zaczynałem do ręki dostawałem 900 zł; teraz po podwyżkach dostaję ok. 1.500 zł - jak się dobrze ułoży miesiąc to można zarobić ok. 3.000-3.500 zł (ale dorabiając prywatnie więc praca po 12h dziennie + tłumaczenia późnymi wieczorami). I nie skarżę się ale informuje żeby nie było, że bonzo sobie jeździ po świecie za państwową kasę!

Gdy blog przestanie być aktualizowany. 
Możliwości jest kilka:
1. Albo coś robią z serwisem blogowym i śmierć bloga jest tymczasowa.
2. Albo jestem w miejscu bez dostępu do internetu/z zablokowanym dostępem do bloga (zdarzają się miejsca na swiecie gdzie rządy chronią niewinne umysły obywateli przed portalami typu redtube, pudelek.pl, jak również zachodnią propagandą szerzowną w niektórych złych zachodnich serwisach informacyjnych i blogowych). Patrząc na dzieci neo, może i nam taka cenzura by się przydała.
3. Albo po prostu nastąpiło zdarzenie losowe, np. złamałem palec i nie mogę pisać.

Dodatki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz