sobota, 20 stycznia 2018

Khandovan - Irańska Kapadocja

Khandovan - Irańska Kapadocja

W moją ostatnią noc w Orumiyeh, Amir i Puriah trochę zabalowali i spać położyliśmy się dopiero o 4 rano. Ja nie potrafię spać kiedy jest jasno więc na nogach byłem już o 8.00. Puriah wstał dość późno jak byłem już na dobre rozbudzony i wywiózł mnie na właściwą drogę w kierunku Tabriz.
Po drodzę, zboczyłem nieco ze szlaku i  pojechałem do Kandovan, Irańskiej Kapadocji. Nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia jak Nibylandia w Turcji. Plan zakładał spędzenie tam nocy pod namiotem. Niestety, po kilku godzinach, niebo pokryły burzowe chmury, zrobiło się zimno i zaczęło potwornie lać. Nie wiedziałem, że w środku lata, w Iranie przyjdzie mi zakładać 2 koszulki, bluzę, kurtkę i nadal będzie mi zimno.

Khandovan - Iranska Kapadocja

Na szczęście, jeszcze przed burzą, jedna dziewczyna dosłownie mnie porwała, wzięła do swojej rodziny na herbatę, kawę, daktyle i ogromne ilości słodyczy ;-). Zaraz po nadejściu burzy, zabrali mnie ze sobą do Tabriz, które leży ok. 1.000 metrów niżej niż Kandovan i temperatura jest bardziej znośna (choć i tak nie jest to to samo co w Iraku). Za tydzień już powinienem uciekać bardziej na południe. Chcę spowrotem lato! Ale po drodzę jest jeszcze sporo do zobaczenia :-P.


Kidnapperka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz